Wszyscy chcemy być kochani. Uwielbiamy ten stan, w którym ktoś się o nas troszczy i obdarowuje drobnymi gestami. Potrzebujemy potwierdzenia, że jesteśmy ważni. Energią życiodajną naszego życia jest uzyskanie poczucia bezpieczeństwa. Często wiele lat szukamy miłości, wertujemy anonse matrymonialne w gazetach, zapisujemy się na portale randkowe, chodzimy do klubu… Ale często mimo wszystko odpowiednia osoba nam się nie trafia.

Co robić, gdy nie możemy trafić na odpowiednią osobę?

Popadamy wtedy w niebezpieczne poczucie, które zamienia się w program pt. „A może nikt nie jest mi pisany? Może do końca życia powinienem/powinnam być sam/sama?”. Zamartwiamy się, szukamy na siłę, stajemy praktycznie na rzęsach, bo tak chcielibyśmy się wtulić w ciepłe ramię. Ale czy jesteśmy gotowi na prawdziwą miłość? Miłość to ogromna siła, potężny ładunek energetyczny, który potrzebuje odpowiedniej regulacji i jakości (poprawnego przepływu i drożności). Na drożną sferę uczuciową ma wpływ wiele aspektów. Traumy z dzieciństwa, nieudane relacje z ojcem/matką, problemy pochodzące z gruntu edukacji szkolnej, wpływy środowiska i otoczenia, nasze geny i stan zdrowia.

O pomocnych pytaniach

Wiele elementów składa się w jednolitą całość, która powinna być czysta i świetlista. Ale czy tak jest? Czy nauczyliśmy się/wiemy/znamy uczucie jak wpływa na nas/innych mechanizm równowagi w dawaniu i braniu? Czy umiemy przyjąć do swojego życia osobę, która wniesie cały swój bagaż emocjonalny? Czy umiemy dzielić się finansami/mieszkać z kimś? Prawda jest taka, że wielu z nas ma z tymi aspektami problem. Często bardzo chcemy miłości, ale boimy się jej przyjąć. Mimo tego, że często natrafiamy na naprawdę fajne osoby (potencjalnych dobrych znajomych/partnerów/partnerki), uruchamiamy program obronny. I uciekamy. Albo urywamy kontakt. Często zaczynamy wpadać w błędne koło. Im bardziej chcemy i potrzebujemy miłości, tym bardziej boimy się otworzyć. Ma na to wpływ wiele czynników, chociażby subiektywny poziom własnej samooceny czy wpływy z okresu dzieciństwa.